niedziela, 4 kwietnia 2010

Więcej holmesologicznej poezji na święta!



Tym razem świąteczny dlatego, że być może najsłynniejszy - nie licząc limeryków Asimova* - holmesologiczny wiersz. W przeciwieństwie do wspomnianych limeryków, wspaniały. (To nie jest jedyna strona, gdzie wymieniony jest w kategorii "Favourite Sherlockian Poetry" :))


Sherlockista już kiedyś zacytował go w całości na innym blogu, pisząc o Basilu Rathbone'ie, ale już od dawna obiecywał sobie, że i tu, a może zwłaszcza tu, poświęci mu notkę. Dlaczego zwłaszcza tu - to proste.
Czytelnik-holmesolog zapewne nie zwrócił nawet uwagi na frazę "Tu zawsze jest rok 1895" w podtytule Sherlockianów, i to nie tylko dlatego, że nikt nigdy na górnolotne podtytuły nie patrzy, ale może bardziej dlatego, że jest on tak aż do bólu banalny :) W kręgu holmesologów fraza ta stała się tak popularna, że praktycznie nie podaje się źródeł cytatu. Sherlockista sam polecał kilkakrotnie wspaniały podcast, który również ma ją w podtytule, a dowiedział się o jego źródle wyłącznie dlatego, że inny Sherlockista postanowił wytłumaczyć się z jej wykorzystania w swojej powitalnej notce. Najbardziej jednak fraza ta kojarzy się z legendarnymi już radiowymi programami z Basilem Rathbone'em i Nigelem Bruce'em, którzy jako Holmes i Watson odgrywali niezwykle fantazyjne i niewiele z ACD mające wspólnego historie autorstwa radiowych scenarzystów - tu bezcenny link, pod którym kryje się strona, gdzie przecudowne te audycje można pobrać za darmo. Programy te nadawane były w latach 1939-1946 (tytuły można sprawdzić na tej stronie), a zatem w latach, gdy wojenna zawierucha skłaniała do tęsknoty za pozornie spokojnym wiekiem gazowych latarni. Doyle, który sam idealizował minione lata (Sherlocki, pisane przez niego nieml do końca lat dwudziestych XX wieku w dużej mierze same były powrotem do przeszłości, nieodległej wprawdzie, ale idealizowanej), nadawał się znakomicie do tego, by w jego towarzystwie uciec choć na chwilę od czarnych chmur gromadzących się nad światem. 
Jednak znacznie bardziej ta tęksnota za nieśmiertelnymi Holmesem i Watsonem z epoki porządku, wiktoriańskiej moralności i hansom cabs, a nawet, niech będzie, żółtej mgły nad Londynem, dała o sobie znać w tym właśnie angielskim wierszu Vincenta Starretta z 1942 roku, który Sherlockista dziś Czytelnikom przedstawia. ShK ze wstydem wyzna, że nie zdołał ustalić, co było pierwsze - czy fraza z wiersza czy fraza z otwarcia programu. Nie wynika to też jasno z prześmiesznej "recenzji" wiersza Starretta, której autor, Brad Keefauver, ewidentnie wyraża żal z powodu faktu, że jej użycie w zakończeniu niejako unieśmiertelnia Nigela Bruce'a w roli Watsona ;)...


Sam Vincent Starrett, pisarz, poeta, dziennikarz The Chicago Tribune, to postać Sherlockistycznie niezmiernie zasłużona. W 1986 roku (setna rocznica jego urodzin, zmarł w roku 1974), Sherlockiści z całego świata zebrali się, by uczcić postawienie pomnika na jego grobie na cmentarzu Graceland (na tym nieco makabrycznym portalu można obejrzeć jego nagrobek a nawet złożyć, ukhm, wirtualne kwiaty ;) ). Starrett jest sławny jako autor The Private Life of Sherlock Holmes, pierwszej znanej fikcyjnej biografii SH, wydanej już w roku 1933 (ACD zmarł w roku 1930, a ostatnie opowiadania ukazały się w roku 1927). Jak donosi najpewniejsze możliwe źródło, bo BSJ, 6 stycznia 1934 roku Starrett wydał uroczystą kolację z okazji urodzin Holmesa, a następnie napisał na ten temat felieton. To właśnie ta impreza dała początek Baker Street Irregulars, niezwykle szacownej organizacji (o której Sherlockista już wielokrotnie wspominał). Do dziś zresztą co roku odbywa się podobna uroczysta kolacja, która rozrosła się już do rozmiarów weekendu ;).


A po tym wstępie - prawdziwa perła na Święta od Sherlockisty - 221B w wykonaniu samego Starretta (filmik z autentycznym głosem Wielkiego Sherlockisty powstał z okazji rocznicowego nowego wydania jego wspomnianej legendarnej biografii SH). Pod filmem - sam tekst :) Wesołych Holmesologicznych Świąt! 








221B
Here dwell together still two men of note
Who never lived and so can never die:
How very near they seem, yet how remote
That age before the world went all awry.
But still the game’s afoot for those with ears
Attuned to catch the distant view-halloo:
England is England yet, for all our fears–
Only those things the heart believes are true.
A yellow fog swirls past the window-pane
As night descends upon this fabled street:
A lonely hansom splashes through the rain,
The ghostly gas lamps fail at twenty feet.
Here, though the world explode, these two survive,
And it is always eighteen ninety-five.

---
*Isaac Asimov napisał niegdyś cykl limeryków streszczających wszystkie opowiadania Kanonu - Sherlockista odszukał zaledwie kilka w sieci, przekopiowane przez wiernych forumowiczów holmesian.net w tym wątku i niezbyt pochlebną recenzję całości.
A tu przykłady Asimovowskiej twórczości limerycznej ;) :


The Five Orange Pips
Now to Holmes there come tales of wild deeds,
Eerie warnings on which terror feeds.
Young John Openshaw flips
On receiving five pips --
(But to Yanks they will always be "seeds".)




The Adventure of The Cardboard Box
Two fresh ears are received in the mail.
At the sight, all who view it turn pale.
A poor practical joke?
Or some dead hacked-up bloke?
It's the latter, says Holmes, without fail.
 



The Adventure of Charles Augustus Milverton
C.A.M. is the worst man uncaged;
Decent men who meet him are enraged.
He has blackmailing letters
All involving his betters.
But what's this? Sherlock Holmes is 
engaged?



The Final Problem
Moriarty! Good God, how it galls
That he lasts through the closest of calls.
And when Holmes meets that prime
Vile Napoleon of crime,
Both men die (?) at the Reichenbach Falls.




The Adventure of the Empty House
Holmes' sad death was an ending dramatic,
Watson mourns in a manner emphatic,
But just wait! Can it be?
Who's that bookman I see?
Watson faints -- and he then is ecstatic. 

2 komentarze:

CheshireCatto pisze...

Isaac Asimov? Ten od 3 praw robotyki?
____________________________

A przy wierszu 221b zawsze się z niewiadomych powodów wzruszam :)

Sherlock Kittel pisze...

Tenże sam :) Od 3 praw i cyklu o Fundacji - strasznie go lubię, więc tym bardziej żałowałam, że te limeryki takie trochę byle jakie są.

A wiersz Starretta... Oj, też się wzruszam :)