czwartek, 2 grudnia 2010

[minipostuś] A jednak się twittuje...

Sherlockista został przekonany do Twittera. Raz na zawsze. Pod koniec nowego odcinka absolutnie cudownego podcastu, którego wysłuchał ze skandalicznym opóźnieniem (podcast to oczywiście I Hear of Sherlock Everywhere Scotta Monty'ego, podlinkowany ostatni "numer", czyli odcinek o przyjaźni Holmesa i Watsona, po raz kolejny się okazuje, że główny konik Sherlockisty jest chyba takim głównym konikiem Sherlockizmu w ogóle :) padł argument, który ShK zupełnie powalił. Otóż Twitter ma swoje odrobinę tylko utajone sherlockistyczne powiązanie. Ile ma wpis na Twitterze? Maksymalnie 140 znaków. Kto już widzi związek?



Oczywiście. 140 było rodzajów tytoniu, które zbadał Holmes w swoim bardzo sławnym eksperymencie (owocem owego eksperymentu był monograf oraz dwie niezapomniane sceny z PLOSH...).
Sherlockista znów rozważa, by Twittera używać do czegoś więcej niż publikowania linków do nowych notek na Sherlockianach...

Brak komentarzy: