sobota, 13 sierpnia 2011

Wiele twarzy Marka Gatissa, Ritchie, Undershaw i inne wspaniałości.

O tym, że Mark Gatiss jest wielkim skarbem dla każdego sherlockisty nie trzeba już chyba nikogo przekonywać, ale nawet ShK, który powoli zostaje jego szalikowcem, wciąż czasem jest zaskoczony celnością jego wypowiedzi. Tu można posłuchać dosyć ogólnej wypowiedzi na temat narodzin pomysłu i (braku) nadziei na książki firmowane przez spółkę Moffat/Gatiss, a tu z kolei poczytać można niezwykle obiecujący wywiad na temat drugiej serii. To, że miała być o psie, kobiecie i wodospadzie, to wiemy już od dawna, teraz jednak dowiadujemy się również, że w centrum uwagi znajdzie się relacja między Holmesem a Watsonem. Sherlockista nie jest mocny ze statystyki, ale podejrzewa, że nie trzeba przeczytać wielu notek na Sherlockianach, żeby wypatrzeć któreś z jego kazań na temat tego, dlaczego w każdej dobrej ekranizacji Kanonu "bromance" głównych bohaterów musi być na pierwszym planie. Jeśli Gatiss podziela poglądy ShK to... to niech się spieszą z tą emisją ;) Niezwykle celna wydaje się też Sherlockiście uwaga, że presja na trzymanie się kostiumowego sztafażu zabiła sporo ekranizacji Sherlocków - właśnie dlatego, że obowiązkowy deerstalker i fourwheeler przesłaniały autorom to, co jest w tych książkach najważniejsze (patrz dwa zdania wyżej;). Gatiss słusznie zauważa (czyni to zresztą także w linkowanym wcześniej materiale audio), że pierwsza ważna seria, w której Sherlocka uwolniono z gorsetu epoki to były filmy z niezapomnianymi Rathbone'em i Bruce'em, ale taktownie nie dodaje, że szansa na eksplorację psychicznej głębi bohaterów raczej nie została wówczas wykorzystana. Nieskromnie twierdzi natomiast, że mimo śmiałej decyzji o uwspółcześnieniu Sherlocków jego filmy stanowią jedną z najwierniejszych ekranizacji Kanonu w historii i trudno się z nim nie zgodzić. Tak, naprawdę widać, że i Gatiss i Moffat szczerze kochają te postaci i te książki. A najlepszą wiadomość z tego wywiadu zostawił Sherlockista na koniec: Gatiss cieszy się, że przypadło mu w udziale pisanie scenariuszy do filmów, które opowiadają o początkach znajomości Holmesa i Watsona. Jak twierdzi, zarówno stosunek Sherlocka do kobiet, jak i do zbrodni dopiero się kształtuje i wszystko jest dość plastyczne. My możemy się zatem cieszyć podwójnie: po pierwsze, bo ten plastyczny materiał Holmesowej psychiki kształtowany jest niezwykle fachowo i zgodnie z wytycznymi ACD, a po drugie, bo jeśli ktoś wspomina o "początkach" znajomości to prawie tak, jak gdyby sugerował, że mógłby zrobić jeszcze wiele filmów o środkach i końcach, prawda? A zatem wizja, że załatwią Sherlocka w wodospadzie i więcej na ekrany nie powrócą wydaje się możliwa tylko, gdyby oglądalność była zupełnie katastrofalna. Co, na szczęście, jest naprawdę mało prawdopodobne. Wariant optymistyczny? Czeka nas jeszcze kawał nowego, XXI-wiecznego kanonu.
Gatiss troszczy się również o uczczenie pamięci tego, któremu to wszystko zawdzięczamy, czyli ACD. ShK wspominał już kilkakrotnie, że dom ACD, Undershaw, ten, w którym swoich dni dożywała jego pierwsza żona Touie, ma zostać przebudowany i to dość gruntownie. Gatiss zaangażował się w działanie komisji mającej na celu ocalenie Undershaw, a o ostatnich wydarzeniach można poczytać tu. Jak się wydaje, Undershaw zyskało na budowie nowej autostrady, która zapewni mu lepsze skomunikowanie ze światem. ACD zależało na tym, by zamieszkać w ustronnym miejscu, ewentualni współcześni  turyści zdecydowanie bardziej docenią jednak możliwość łatwego dojazdu.
---
Uff... Wprawdzie po ostatniej notce kolejna miała nie być poświęcona Sherlockowi BBC, ale w obliczu tylu zachęcających faktów nie dało się inaczej. Na koniec zatem nieco mniej radosne informacje na temat postępków Ritchiego i amerykańskiego obłędu.
---

Otóż pojawiły się plotki - i to plotki oparte na wypowiedziach samego reżysera - że nasza największa sherlockistyczna nadzieja związana z "Game of Shadows", czyli Stephen Fry (Mycroft) będzie się rozbierał na ekranie. ShK nie ukrywa, że trochę go zmroziło. Goły Mycroft to nie brzmiałoby dobrze nawet, gdyby grał go jakiś młody tenisista. Ponadto możemy spodziewać się chusteczki z literą A rzuconej Sherlockowi przez Moriarty'ego w charakterze wyzwania oraz licznych fajerwerków, bo jakoś trzeba było wykorzystać amerykański budżet. Nie traćmy wiary. Nie traćmy wiary. Powtarzam, nie traćmy wiary, no!
---

Jedyna naprawdę smutna informacja dzisiejszego dnia dotyczy kondycji umysłowej pewnej wirginijskiej rady zarządząjącej listą podstawówkowych lektur. Otóż na skutek protestów jednego z rodziców, usunęła ona z tej listy STUD. Rodzic ów twierdził, że książka ACD w złym świetle przedstawia religię mormonów, a to z uwagi, m. in., na ten fragment:

(John Ferrier) had always determined, deep down in his resolute heart, that nothing would ever induce him to allow his daughter to wed a Mormon. Such marriage he regarded as no marriage at all, but as a shame and a disgrace. Whatever he might think of the Mormon doctrines, upon that one point he was inflexible. He had to seal his mouth on the subject, however, for to express an unorthodox opinion was a dangerous matter in those days in the Land of the Saints.

Sherlockista musi powiedzieć, że na wszelkie zamordyzmy spod znaku "obrażania uczuć religijnych" etc. reaguje dość alergicznie i  - naprawdę delikatnie rzecz ujmując - nie widzi powodu, by dopuszczać tylko te dzieła, w których wszyscy wszystkimi wyznaniami się zachwycają. Wprawdzie osobiście uważa, że HOUN - który ponoć ma szansę zastąpić STUD na liście - jest znacznie lepszą powieścią i lepszym wprowadzeniem do gatunku powieści kryminalnej, ale... STUD to powieść, w której Holmes poznaje Watsona. STUD to początek całej przygody, to Beeton's Christmas Annual, to Watsonowe listy i dociekania, to pierwsze razy, pierwsze emocje, pierwsze denouement w wykonaniu Holmesa. Kto usuwa książkę tej sławy z listy lektur, ponieważ niektórzy bohaterowie nie przepadają za wyznawcami Josepha Smitha, Mahometa albo Latającego Potwora Spaghetti*, ten... na pewno nie zasługuje na tyle miejsca na Sherlockianach ;)

Żeby zatem powrócić do optymistycznego tonu całej notki, na koniec zdjęcie Marka Gatissa... Czytelnicy z pewnością dobrze o tym wiedzą, ale Sherlockista dopiero niedawno uświadomił sobie, że ten wspaniały człowiek nie tylko napisał dla nas Sherlocka BBC, ale jeszcze osobiście - i znakomicie - zagrał Mycrofta :)

---
*Sherlockista ośmielił się tu przywołać Jego Makaronowatość, ponieważ jako jego wyznawca chciał w ten sposób dać wyraz swojej bezstronności w temacie ;)

6 komentarzy:

Justeene pisze...

Z tą emisją BBC "Sherlocka" to zdaje się nie będzie wesoło - plotki (znów te plotki! ;) mówią o wiośnie przyszłego roku...

Rozbawiło mnie za to doniesienie na temat gołego Mycrofta, ale to tak w kontekście sytuacji, kiedy osobista siostra Justeene przyszła i powiedziała, że trailer drugiego "SH" Guya Ritchie wygląda obiecująco. Wtedy to Justeene zemdlała z wrażenia XD

Sherlock Kittel pisze...

:D Twoja siostra może widziała jakiś taki special trailer dla wtajemniczonych... Z tą emisją to kicha, ja ostatnio czytałam, że po prostu tego nie ustalili jeszcze. W ogóle chciałam zauważyć, że życie robi się dla mnie ostatnio zbyt stresujące. Nie wiem, kiedy będzie 2 seria, potem nerwy, czy się spodoba, czy zrobią w ogóle trzecią, cały czas stresy związane z doktorem Who (wykańczają mnie te rozstania, śmierci, regeneracje, zmiany i proroctwa!). Strzęp człowieka ze mnie zaraz zostanie ;) A na karku własne tłumaczenie do zrobienia...

Justeene pisze...

Dlatego właśnie trzymam się od "Dr. Who" z daleka - wciągnęłabym się jak nic!
A z "Sherlockiem"... Liczyłam, że niedługo będziemy mogli się delektować, a tu kicha. No i te strzępki wiadomości odnośnie fabuły trochę mnie niepokoją...
Siostra widziała "SH" pana Ritchiego numer jeden i stwierdziła, że to chała, więc tym bardziej mnie zamurowało :D

Sherlock Kittel pisze...

Wiesz, Justeene, jak to jest, jak już się człowiek zakocha, to nigdy nie powie, że żałuje, choćby go to miało kosztować doktorat i resztki zdrowego rozumu... Więc mogę tylko powiedzieć, że gdybyś się zdecydowała, to z pewnością masz w zapasie coś, co pomogoby Ci dotrwać do tego nowego Sherlocka... A czemu Cię fabuła niepokoi, to jest taki piękny zestaw przecież :)

Justeene pisze...

Zestaw piękny, ale co poradzę, że słysząc "Irene Adler" zawsze odczuwam niepokój i kołatanie serca? Wierzę, że jak w poprzednim "sherlocku" to będzie zrobione w sposób zaskakujący i niekonwencjonalny, ale chyba do emisji nie zaznam spokoju ;)
Oczekiwanie na "Sherlocka" umilam sobie tymczasem lekturami, w większości sherlockistycznymi :)

Justeene pisze...

Irene...

http://sherlockology.tumblr.com/post/9328150335/thewoman