Dziś tylko okruszki - a dla lepszego smaku, niech będą to okruszki z urodzinowego tortu Martina Freemana. Kończy (właściwie to wczoraj skończył, bo jest już po północy) 40 lat!
I na pewno co najmniej 3 osoby upiekły/zamówiły mu dokładnie taki tort:
(Trzeba by tylko zmieścić "Martin" zamiast "Bob" - chętni po konsultacje w tej sprawie mogą się udać do autorki).
Kompan Martina, Sherlock-Benedict C. jakiś czas temu udzielił wywiadu Guardianowi, ale jest on niestety (nie Guardian i nie Benedykt tylko ten akurat wywiad) koszmarnie nudny. Dotyczy głównie kostiumów, ciuchów i współpracy na planie Tinker Tailor Soldier Spy. Właściwie najlepsze są te fragmenty, które dziennikarka dodaje od siebie, między innymi sugestywnie opisując dreszcze emocji, o jakie przyprawiła ją propozycja, by dzielić z Cumberbatchem torebkę herbaty. Możemy się też dowiedzieć, że Benedict jest chwilowo singlem, ale to nie dlatego, że nikt płci żadnej nie zasłużył sobie na jego afekt ale chyba, po prostu, wsiąkł w jakiś paskudny pracoholizm. Wreszcie, jest przebrzydłym pieszczoszkiem z wyższych sfer i jak przystoi takowemu w XXI wieku podkreśla, jak wielkie spotkały go przywileje, ale zarazem daje wyraz zdrowemu obrzydzeniu na myśl o ulicznych burdach i złodziejaszkach plądrujących Londyn. Poza tym chce mieć dzieci i zagrać kogoś w rodzaju Jamesa Bonda. Trzymamy kciuki. Całość - tylko dla naprawdę wielkich wielbicieli Cumberbatcha lub ciuchów męskich - tu.
A zrzędy odezwały się w Telegraphie, Guardianie i pewnie tysiącach innych miejsc, do których się Sherlockiście nie chce zaglądać, bo źli ludzie przyszli i niszczą kulturę ebookowego czytelnictwa. Niszczą ją, o zgrozo, posługując się do tego celu Kanonem (dobór narzędzia zagłady nie jest przypadkowy: opowiadania o SH od zawsze przegrywają pierwsze miejsce na liście ściąganych darmowo ebooków tylko z Kama Sutrą). A mianowicie: dodali - o podłości! - efekty dźwiękowe (teraz Czytelnicy rozumieją już zapewne, czemu jednak Holmes a nie zwycięzca rankingu, udźwiękowienie tej ostatniej pozycji mogłoby być dość kontrowersyjne...). I teraz felietoniści działów kultury i oświecenia gazet wszelakich mogą ubolewać, jak to grzmoty burzy i trzaski gałęzi gwałcą im magię elektronicznej lektury i mordują wyobraźnię. Co gorsza, zachodzi podejrzenie, że ludzie będą teraz bezczelnie odpalać takie grzmocące ebooki w pociągach. I wyobraźmy sobie tylko - my tu właśnie czytamy, jak Holmes ubija nakrapianego węża w SPEC, a tu tymczasem z siedzenia naprzeciwko "jebudu" sztormu, w którym zatonęła "Lone Star"...
(Niech nas nie zwiedzie uroda samej wizji przypadkowego spotkania dwóch Sherlockistów w jednym przedziale!)
Sherlockista oczywiście trochę tu przesadza i jakoś tam kątem duszy rozumie sentymenty konserwatystów. Ale zarazem okropnie go takie jojczenie irytuje. Jak podejrzewa, efekty dźwiękowe będzie można wyłączyć, to raz. O założenie słuchawek upierdliwego współtowarzysza podróży można poprosić. A wyobraźnię - tu Sherlockista zupełnie nie jest pewien - ale chyba nie każdy ma aż tak kruchą i wymagającą ochrony. ShK osobiście był kiedyś potężnym molem książkowym (teraz jest umiarkowanym) i to z kształconym muzycznie uchem, ale nigdy aż tak sobie znowu plastycznie, indywidualnie i niepowtarzalnie tych wszystkich sztormów, szumów i kroków nie wyobrażał. Kiedy po raz pierwszy dostał do ręki brytyjskie audiobooki, aktorsko odczytane i podrasowane odrobinę muzyką to z wrażenia umarł, z zachwytu padł, kasety na śmierć zajechał i zakochał się na amen w odczytywanych na nich książkach. Tak tak, dobrze się Czytelnicy domyślają, był to naturalnie Kanon, czytany przez Davida Timsona... (Potem był już udramatyzowany Kanon BBC i Bert Coules, a stamtąd to już naprawdę z górki pomknął ShK do w stronę holmesoholizmu, Sherlockianów, niespania po nocach z powodu plotek z planów, etc.). Samo zatem połączenie książki i dźwięku wydaje mu się przeto nie tylko niezwykle naturalne, ale wręcz pożądane, podobnie jak łączenie tekstu i obrazu. Nikogo jakoś specjalnie nie oburza, kiedy spomiędzy genialnych opisów ACD wychynie niekiedy grafika Pageta. I chyba nie zabija to naszej zdolności do obrazowania sobie skrzydlatych słów Watsona przed oczami dusz naszych.
Już na koniec, doda jeszcze Sherlockista, że od dawna żywi podejrzenie, że z tą wyobraźnią i wartością książek jako jej stymulatorów, to sprawa jest mocno szemrana. Po pierwsze, dlaczego właściwie zdolność do przekładania słów na konkretne wyobrażenia dźwięków i obrazów miałaby być w ogóle dla nas aż tak cenna? Nawet, gdyby kolejne pokolenia, chowane w o wiele większym stopniu na filmach i serialach, nie wspominając już o tych straszliwych udźwiękowionych ebookach, częściowo zdolność tę zatraciły, to w czym byłyby od nas gorsze? Po drugie zaś, Sherlockista wyzna, że może świadczy to o nim zupełnie fatalnie i nikt, kto przeczyta tę notkę nie powie mu więcej "cześć" na ulicy, ale osobiście wcale nie tak często czerpie z tego "wyobrażania sobie opisów" jakąś wielką przyjemność. Z wyjątkiem skrajnych przypadków - dpbrej prozy artystycznej, celowo pobudzającej zmysły, egzotycznej, pachnącej i dźwięcznej, poezji, Schulza, który jest poza wszelkimi ramami, i innych podobnych skarbów - czyta książki bezczelnie i wyłącznie dla dobrych, poruszających historii. I nie odczułby jakiejś straszliwej krzywdy, gdyby pod Watsonowe "wiatry wyjące jak dzieci w kominie" barbarzyńca-ebookowiec podłożył stosowny o dreszcz przyprawiający efekt, przeciwnie, pewnie bawiłby się jeszcze lepiej, mogąc jednocześnie wzruszyć się piękną angielszczyzną, poczciwym Watsonowym porównaniem i mrożącym krew w żyłach wiatrem. Ci, którzy jak Sherlockista, najbardziej lubią dobre historie, chyba polubią też ebooki w wersji "plus audio".
2 komentarze:
Mi w audiobookach chyba najbardziej przeszkadza brak zapachu i faktury kartek, czasem również brak ilustracji (ale tylko jeśli te ostatnie w książce były piękne itd) XD Co do wywiadu, to tylko skwituję go tymi słowami. Średnio ciekawy. Za to miałam standardową reakcję "O. Mój. Benio." na te jakże urocze zdjęcia BC :] A torcik wygląda ge-nial-nie.
http://www.media2.pl/media/83677-Sherlock-polska-premiera-w-BBC-Entertainment.html
A kiedyś może i na jakimś ogólnodostępnym kanale, żeby każdy mógł obejrzeć i wpaść w zachwyt? ;)
Prześlij komentarz