środa, 17 marca 2010

"Młody Sherlock Holmes...

...i Piramida Strachu" z 1985 roku to był strasznie fajny film. Młody Holmes (bardzo przystojny Nicholas Rowe) poznał młodego Watsona (Alan Cox) w szkole i razem wplątali się w poważne kłopoty z pewną sektą. Miał ten film swoje zalety (Holmes elegancko dedukował, Watson był jego inteligentnym i sprawnym towarzyszem boju), miał też i wady (och, ten tragicznie zakończony romans, po którym nasz biedny Sherlock już nigdy w dorosłym życiu się nie pozbierał - błeeee, takie coś wyszło tylko raz, i to w legendarnym PLOSH i wymagało połączonych geniuszów Wildera, Stephensa i Rozsy; o tym ostatnim filmie na pewno jeszcze Sherlockista napisze szczegółowo). W sumie: udana hollywoodzka rozrywka.
Sherlockista nie może jednak powiedzieć, by zachwycał go pomysł całej książkowej serii o przygodach młodego (czternastoletniego) Sherlocka, której napisanie zostało oficjalnie (bo przez Conan Doyle Estate, czyli opiekunów spuścizny po ACD) zlecone Andrew Lane'owi. Pierwsza powieść z cyklu ma się ukazać wiosną, nakładem wydawnictwa Macmillan (w serii książek dla dzieci).
Garść szczegółów w The Guardian, a dlaczego Sherlockisty to nie zachwyca najlepiej wyjaśni trailer (?) owych książek:

Brak komentarzy: