środa, 11 sierpnia 2010

O rany... To znaczy, The Great Game

To znaczy, Wielki Finał.
Sherlockista z niecierpliwością ściągał ostatni odcinek pierwszej serii nowych BBC-Sherlocków, ale ociągał się z obejrzeniem (to znaczy całe dziesięć godzin się ociągał). Po pierwsze, bo przeczuwał, że jak zacznie oglądać to czeka go hop siup 90 minut sherlockistycznego szczęścia a potem szaranagajama, pustka i kiedybędzienastępna seeeeria, proooszę, długo jeeeszcze???
Po drugie, bo Moriarty musi być wspaniały i zarazem Moriarty'ego - po którego sięga 3/4 autorów ekranizacji (pozostała 1/4 zamiast Moriarty'ego bierze Kubę Rozpruwacza) - schrzanić prawie najłatwiej (łatwiej jest schrzanić Irene Adler, która w tym serialu może jeszcze wystąpi, może nawet w męskiej postaci?). O geniuszu zła i Napoleonie Zbrodni, nie wolno po prostu powiedzieć (a tak trochę zrobił Doyle): uhaha to jest geniusz zła i Napoleon Zbrodni, jest strasznie groźny, wysoki i szarooki, publiczności lękajcie się. To zło ma od Moriarty'ego bić, a ponadto jego intrygi mają usprawiedliwiać użycie słowa geniusz i wytłumaczyć, czemu Holmes praktycznie się w Moriartym zakochuje.

Za intrygi, za pomysł na wielką grę, za relacje między Holmesem a Moriartym, skwitowane komentarzem Watsona, że "pasowaliby do siebie", za odurzającą mieszankę BRUC, VALL, 3GAR, FINA (oczywiście), FINA z wersji Granady (!!! :)), a nawet podejrzewa Sherlockista w więcej niż jednym miejscu inspirację Further Adventures Berta Coulesa, za napięcie i natężenie zagadek, dedukcji i akcji w tym ostatnim Sherlocku zasługują twórcy na 5 (nie 6 bo troszkę brakuje tym w takim pośpiechu przedstawianym historiom prawdziwego zaangażowania - to taka typowa zabawa dla Sherlocka, nie zaś dla wielbiącego romantyzm pracy detektywa Watsona).

Za samego Moriarty'ego, o którym Sherlockista naprawdę nie chce pisać za wiele, by nie zepsuć Czytelnikom napięcia i ekscytacji związanej z oczekiwaniem na Napoleona*, mocne db z plusem. W gust Sherlockisty zupełnie nie utrafił, ale nie da się nie docenić tego, co najbardziej charakterystyczne dla całej tej produkcji: połączenia oryginalności z rygorystycznym trzymaniem się Kanonu.

Za pogłębienie, skomplikowanie, zburzenie i odbudowanie relacji między Holmesem a Watsonem - 7 z wyróżnieniem. Twórcy nareszcie zaczęli rozwijać skrzydła przy konstrukcji postaci Sherlocka - pokazali obowiązkowe w każdej adaptacji Holmesa sceny czarnej desperacji w szlafroku ze skrzypcami,  te, które tak często rodziły pytania o ChAD, pokazali też równie obowiązkowe sceny świadczące o skrajnym braku sentymentalizmu , który we współczesnym świecie skłania jego znajomych, a nawet Watsona do diagnozowania u detektywa psychopatii. Pokazali, jak Watson traci w końcu cierpliwość, jak boi się zarazem Sherlocka i o Sherlocka.
I wreszcie, pokazali skrawek serca Holmesa i za tę króciutką scenę, pożyczoną wprost od Doyle'a, ale doskonale XXI-wieczną, Sherlockista Cumberbatcha i Freemana pokochał.

Tak naprawdę, to pewnie pokochał ich już wcześniej, bo zagrany jest ten epizod popisowo, wszystkie postaci czują się pewnie w swoich rolach, a Cumberbatch "tańczący" (wyrażenie Moriarty'ego) w swoim zachwycającym płaszczu został już nawet obwołany arbitrem elegancji dla Brytyjczyków XXI wieku (patrz: Guardian). Co więcej, Sherlockista musi wycofać trochę pomyj, którymi obrzucił dwa damskie blogi stworzone na potrzeby promocji serialu. Jednak dobrze, że dowiedzieliśmy się czegoś więcej o Connie Price ;) I nawet blog z kotkami ostatecznie może okazać się interesujący.
Martwią tylko te wszystkie wpisy o zaginięciu Johna i Sherlocka, kwiecień to bardzo niebezpieczny miesiąc dla Holmesa, miejmy nadzieję, że nie włóczy się nigdzie po górach. Bo jeśli tak, to po tych trzech cudownych filmach czeka nas trzy lata Wielkiego Hiatusu...
Czyli szaranagajama, pustka i kiedybędzienastępna seeeeria, proooszę, długo jeeeszcze???

***
*Napoleona oczywiście, podobnie jak Nelsona i Boswella być w Sherlocku XXI wieku już nie mogło... Ale "I am lost without my blogger" zabrzmiało uroczo :)

8 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Świetna recenzja! Bo i materiał do recenzowania niezwykle wdzięczny :)

Co do Sherlocka i jego "zaginięcia w akcji", notka z "jego" konta na Twitterze (to z dzisiejszej wymiany zdań z Johnem):

Note: no, I'm not dead. Busy investigating. Will return when I return. Stop panicking.

To chyba znaczy: nie zadawać zbędnych pytań, druga seria będzie kiedy będzie :)

Swoją drogą, twórcy serialu (i spece od promocji) pomyśleli o wszystkim :)

Pozdrawiam, Justeene.

Sherlock Kittel pisze...

Dziękuję - i bardzo dziękuję za stymulujące komentarze. Dobrze wiedzieć, że ktoś tu naprawdę zagląda, a nie tylko jakieś cyferki z analyticsa, które szukały pewnie gołych zdjęć Downeya ;)
W sprawie Twittera mam wątpliwości, bo o ile Sherlock (BBC) ma tylko to jedno konto, o tyle Watson (BBC) ma dwa i nie wiem, czy ta para kont, między którą odbył się cytowany dialog to aby nie ściema ;)
Natomiast - i napiszę o tym króciutko może jak będzie wiadomo coś więcej druga seria będzie może dopiero kiedy będzie, ale na pewno :) Padły już deklaracje.
Pozdrawiam serdecznie!
ShK

Anonimowy pisze...

Przyrzekam z ręką na sercu, że nie trafiłam tu w poszukiwaniu gołych zdjęć Downeya i od razu zaznaczam, że jestem absolutną dyletantką, bo Conan Doyle'a czytałam dość dawno i raczej wybiórczo, a nową wersję BBC zaczęłam oglądać głównie ze względu na scenarzystów (do których mam słabość). Bardzo mi się podobały Sherlockisty recenzje nowej serii i zdecydowanie podzielam entuzjastyczne podejście: na mnie wersja spółki Moffat-Gatiss naprawdę zrobiła pozytywne wrażenie (w czym na pewno ogromna zasługa Cumberbatcha i Freemana, ale też chyba samego scenariusza).
Chciałam też powiedzieć, że bardzo mnie zaciekawił sam blog i na pewno będę się tu od czasu do czasu pojawiać, skoro już postanowiłam nadrobić hańbiące braki i wróciłam po latach do kanonu (tak to BBC przyczynia się do szerzenia czytelnictwa). Pozdrawiam!!!
Agnieszka

Anonimowy pisze...

Bardzo proszę! Jak już pisałam, Sherlockista zyskał stałego czytelnika w mojej skromnej osobie :)

Mam nadzieję, że wezmą się za drugą serię już wkrótce, bo pierwsza tak mi się spodobała, że aż sama się sobie dziwię. No i końcówka... kto to widział urywać w takim momencie? I jeszcze bezczelnie mówić, że będą tylko 3 filmy. Z takim zakończeniem to widać, że od razu nastawiali się na więcej ;) I bardzo dobrze zresztą, bo jestem właśnie w trakcie oglądania różnych Sherlocków filmowych i jakoś tak paradoksalnie ten podoba mi się chyba najbardziej.

Na Twitterze już zaroiło się od kolejnych postaci z Jimem i Lestradem na czele, i czy prawdziwe czy nie, to fajnie się obserwuje postacie z serialu żyjące swoim życiem :) Oczywiście pomijając słynną The Game.

Cumberbatch i Freeman są wręcz cudowni, ale nie byliby aż tacy wspaniali w swoich rolach, gdyby nie genialne wprost dialogi spółki Moffat&Gatiss. Ode mnie mają Oscara, Emmy, Złotą Kaczkę, i Nobla! A nawet są Viva najpiękniejsi ;)

To bardzo dobrze, że się nowy "Sherlock" przyczynia do szerzenia czytelnictwa; o to też panom twórcom, jak również naszemu drogiemu Mr Cumberbatchowi, po części chodziło.

Zauważyłam też, że Sherlockista ma w lokalizacji wpisany Kraków. Jak miło :)

Pozdrawiam serdecznie, Justeene.

PS. Gołe zdjęcia Downeya? Blee... :)))

Anonimowy pisze...

Dzisiaj czytałem w internetowym wydaniu The Guardian-będzie druga seria!Nie wiadomo tylko kiedy będzie premiera, ale twórcy zapowiadają więcej odcinków. Pozdrawiam Earl_Grey

Sherlock Kittel pisze...

@Earl Grey: no mówią i mówią, że będzie, ale KIEDY :) :) :)

@wszyscy: dziękuję za motywujące komentarze! :)

Anonimowy pisze...

To pozostaje na razie tajemnicą,ale wydaje mi się że musimy uzbroić się w cierpliwość.Jak na mój gust będzie to pierwszy lub drugi kwartał 2011 roku. Myślę ze wcześniej nie da się wyprodukować serialu na takim poziomie.Pozdrawiam Earl_Grey.

ninedin pisze...

Strasznie mi się ten blog podoba - tak zawartość, jak styl notek. Będę wracać :)