czwartek, 9 września 2010

O dzielnym Martinie Freemanie czyli nowym BBC-Watsonie

Sherlockista przez ostatnie dwa tygodnie wpadał coraz głębiej w desperację, bo po gorącym lecie z premierą cudownego serialu BBC nastała posucha taka, że wśród wiadomości dla Holmes-fanów uwagę zwracała nawet kłótnia Ritchiego z Madonną o przyjęcie urodzinowe dla ich synka Rocco.

Trudno też powiedzieć, żeby źródłem sherlockistycznej ekscytacji mógł stać się twitter - co prawda wszystkie BBC-postaci tweetują ostro, wymyślając coraz bardziej niestworzone historie o Paryżach, prezentach i (obecnie) porwaniu Mycrofta przez Moriarty'ego, ale tweety treści "o związał mnie, ale już się rozwiązałem" i to jeszcze w obliczu faktu, że wszystkie postaci muszą dożyć przyszłego roku, kiedy ich losy zostaną nakręcone ;) nie budzą może aż takich emocji. Promykiem słońca był tylko tweet Marka Gatissa, który dumnie obwieścił napisanie scenariusza i chociaż nie uściślił, o jaki scenariusz chodzi (obaj panowie są też zaangażowani w "Doctor Who"), to same jego wolne moce przerobowe mogą budzić nadzieję.

Dziś też pisze bardziej ot tak choćby, żeby udać przed samym sobą, że coś się wydarzyło niż dlatego, że poranna prasówka zwaliła go z krzesła. Konkretnie rzecz biorąc, chciał już napisać wczoraj, że nasz wspaniały Martin Freeman bohatersko odrzucił propozycję życia (rolę Bilbo Bagginsa w powstającym "Hobbicie") z uwagi na pracę nad nową serią Sherlocków. Jednak film "Hobbit" to jedna z najbardziej zadziwiających produkcji ostatnich lat, może trochę nawet przeklęta. Po olśniewającym sukcesie Władcy Pierścieni wydawałoby się, że kwestią paru miesięcy jest dokręcenie Hobbita (który z resztą w opinii Sherlockisty jest lepszą, krótszą, bardziej zwartą, lżejszą i dającą zdecydowanie więcej radości powieścią niż smętna trylogia*, nie wspominając już o tym, że stanowi łatwiejszy materiał na scenariusz - chyba). Jednak coś ewidentnie idzie nie tak. Guillermo del Toro się wycofał, Jackson reżyserem Hobbita jakby jest i jakby nie jest i nikt nic nie wie. W tym czeskim filmie w dodatku miał też wystąpić w roli głównej aktor, który jest już zajęty i nie ma czasu. Na szczęście (bo Freeman jest świetny, a poza tym przyjemnie jest oglądać inne filmy z sherlockistowską obsadą, od razu się żywi więcej sympatii do bohaterów) ta ostatnia informacja okazała się nieścisłą plotką rozpowszechnianą tylko przez "The Sun".
Ekipa Hobbita i Freeman mają jeszcze szansę się dogadać w sprawie terminów.
Zamiast komentarza, dwa tysiące słów ;) :

 (fotomontaż pożyczony z tej strony)
...i może jeszcze tysiąc:


---
*Sherlockista liczy się z tym, że wśród Czytelników może zdarzyć się jeden z tych fanów Tolkiena, który na ten widok dostanie palpitacji serca, a co najmniej oka lub nosa. Przez jakiś czas przechodząc przez ciemne bramy będzie się oglądał ;)

1 komentarz:

Justeene pisze...

Biorąc pod uwagę tempo w jakim powstaje ten film, Martin Freeman może "niedługo" okazać się za stary do tej roli :)

PS. Czekam na recenzję Sherlockisty z pilota "Sherlocka" ;)