Takie właśnie myśli nachodzą Sherlockistę, gdy z powodu koszmarnego natłoku nieodsuwalnych zajęć po raz pierwszy od stycznia naprawdę brakuje mu czasu na ukochanego jego bloga. Koniec już bliski, światło w tunelu rozbłyska, a pociąg powinien nadjechać z początkiem grudnia, ale fakty są takie, że nawet doniesienia, które do niego spływają, przegląda ShK jedynie pobieżnie.
Jak by pobieżnie wszelako nie przeglądał, nie mógł przeoczyć 9847 artykułów o tym, że Irene Adler w Sherlocku Ritchiego drugim nie będzie. Albo będzie tylko troszkę, bo przecież gwiazdą żeńską SH2 ma być Noomi Rapace. Albo będzie, ale nie w głównej roli. Ale tak w ogóle, to scenariusz nie jest jeszcze dopięty do końca. Ale może jednak będzie? Chociaż nie, chyba jednak nie, skoro miesiąc już minął i wciąż się nie zjawiła na planie. Cały ten chaos jest niepokojący nie dlatego, że nieobecność sympatycznej skądinąd Rachel McAdams byłaby jakąś niepowetowaną stratą, ale dlatego, że budzi to pewne podejrzenia dotyczące całej powstającej produkcji...
Tymczasem Stephen Fry na szczęście pojawił się na planie i będzie tam aż do stycznia. W wywiadzie opowiada, że jest zachwycony. W szczególności jest zachwycony: swoją rolą leniwego, choć mądrzejszego starszego brata Holmesa, pracą kamery pod kierownictwem Ritchiego, 21-wiecznym ujęciem tej postaci (Fry wierzy, że każda epoka ma swojego Holmesa), urokiem osobistym i charyzmą Downeya w roli Sherlocka i tym, że wszyscy dobrze się bawią. ShK wyzna, że udział Fry'a jest dla niego w zasadzie gwarancją, że my też będziemy dobrze się na tym filmie bawili.
Na obrazku nowa autobiografia.
I tyle donosi Sherlockista przypominając znów o swoim istnieniu. A w kolejnym odcinku listopadowego ekspresu sherlockistycznego będzie ekspresowo o całej serii bardzo nagradzanych książek o młodym Sherlocku, o nowym DVD ze starszym Sherlockiem BBC, o pewnej sherlockistycznej grze i do tego jeszcze o jednym przedstawieniu!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz