Nasz obsypany nagrodami Watson, Martin Freeman, po raz kolejny zdradził w wywiadzie, co jest najważniejsze w BBC-Sherlocku i Sherlockista nie może sobie odmówić, by po raz kolejny nie napisać, że uważa to za sekret każdej, absolutnie każdej i bez miejsca na wyjątek dobrej adaptacji Kanonu (a także każdego filmu/książki/słuchowiska z gatunku "na motywach", każdego inspirowanego fanfiku i w ogóle każdej produkcji, która w napisach końcowych chce chociażby napomknąć, że scenariusz kiedyś został na chwilę zostawiony w tej samej toalecie, w której bywa czasem jakiś czytelnik ACD). Ten sekret to oczywiście skupienie się na relacji Holmesa i Watsona, pokomplikowanej, niejednoznacznej, głębokiej, rzadkiej i zachwycającej.
To, co zostało z tego oświadczenia w mediach to naturalnie to, że Freeman mówi, że "Sherlock" BBC jest bardzo gejowski i sporo w tym prawdy i sporo też niepotrzebnego uproszczenia (Sherlockistę trochę to drażni, kiedy przyjaźń wszechczasów w pewnym sensie "wyjaśnia się" ewentualnym pociągiem seksualnym czy namiętnością o charakterze romantycznym, chociaż było w niej chyba wiele ciekawszych aspektów - ale nie zamierza tu po raz kolejny wracać do tematu, który omówił już kiedyś szeroko).
W każdym razie Freeman wydaje się zupełnie z Sherlockistą zgadzać. "Dla nas wszystkich to jest historia miłosna. Nie zwykła love story, ale opowieść o ludziach, którzy się kochają. Chociaż ten związek bywa trochę dysfunkcyjny, to jednak razem dają radę" - powiedział, a ShK chciałby, żeby przyszli adaptatorzy Sherlocka powiesili sobie te słowa nad łóżkiem.
W tym kontekście, a także w kontekście BAFTA-wywiadu Freemana, w którym ten podkreślał, jak wspaniała chemia połączyła go od razu z Benem Cumberbatchem, trochę zabawnie jest pomyśleć, że nasz Sherlock prawdopodobnie dołączy do swojego Watsona na planie "Hobbita". Zdaje się, że miała to być tajemnica i że w tej sytuacji producenci chcą przynajmniej utajnić to, jaką dokładnie rolę dostanie "urodzony Holmes" (cyt. za: Martin Freeman). ShK wyzna, że nie może się doczekać, by zobaczyć takiego małego, przysadzistego Watsona z wielkimi, owłosionymi stopami w otoczeniu trzynastu krasnoludów i bardzo ciekawi go, jaki los czeka dumnego Sherlocka...
...a czy ShK nie zapomniał przypadkiem wspomnieć, że do ekipy Hobbita dołączył też najwspanialszy pod słońcem przyszły Mycroft Stephen Fry (z Sherlocka 2 Ritchiego)? Zapowiada nam się fuzja fandomów, z której to okazji Sherlockista oficjalnie otwiera etykietę "Hobbit" ;)
Oto 221B Baker Street po gruntownym remoncie:
A na koniec, dla zainteresowanych sztukami walk i Sherlockiem (dłuższa notka o baritsu/bartitsu do przeczytania tu), link do krótkiego editoriala na temat Wing Chun, ulubionej sztuki walki Roberta Downeya Jr., który wykorzystuje ją także w "Sherlocku". Ponoć to ona dała mu siłę w walce z uzależnieniami. Wing Chun to odmiana kung fu, którą reklamuje się jako połączenie naukowego podejścia (pamiętamy, jak Sherlock-Downey "dedukował" efekty każdego ciosu?) i wielu technik zadawania ciosów w obronie własnej lub kogoś innego. Podobnie jak inne wschodnie sztuki walki, Wing Chun to nie tylko seria chwytów przydatnych bójce, ale także sposób na zmianę podejścia do życia i mierzenie się nie tylko z czysto fizycznymi wyzwaniami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz