wtorek, 22 listopada 2011

O tym, czego nie ma i czego też nie ma: debata i BBC Study in Pink, jakiego nie znacie

Sherlockista spóźnił się mocno z relacją z sherlockistycznej debaty, co mogło wzbudzić podejrzenia Czytelników, że nic szczególnego się nie wydarzyło. Słuszne to podejrzenia.
Debatę w odczuciu Sherlockisty odrobinę zepsuły kłopoty techniczne (kapitan jednej z drużyn nie został wpuszczony przez system i prezentacji argumentów dokonał za niego prowadzący całą debatę...) a już bardzo, ale to bardzo: fatalna prezentacja jego, Sherlockisty ekipy, czyli Tradycjonalistów.
ShK zdawał sobie sprawę z tego, że jeśli pytamy o to, kto najlepiej przyczynia się do rozkwitu holmesowego dziedzictwa w perspektywie przyszłości, to BBC-Sherlock będzie miał żelazne argumenty. Przed debatą miał zresztą przygniatającą przewagę - 52 głosy. Wyobrażał sobie jednak, że argumenty te może odrobinę nadgryźć ekipa Warner Bros. (w końcu film jest jeszcze bardziej popularny niż serial), a także drużyna, którą osobiście popierał. W końcu gdyby nie klasyczne adaptacje 20 w., a zwłaszcza Brett, to z pewnością dziedzictwo to nie byłoby zachowane w tak dobrej kondycji, już nie wspominając o tym, że czym innym jest przechowanie Sherlocka w masowej pamięci jako superdetektywa i idola, a czym innym popularyzowanie samego ACD, razem z gazowymi latarniami, powozami, sentymentalnym obrazem wieku XIX i Watsonem-dżentelmenem.
Drużyna BBC-Sherlocka, mimo irytujących Baker Street Babes na czele, zaprezentowała się zgodnie z oczekiwaniami fantastycznie, eksponując trafnie wszystkie zalety serialu, jego zaskakującą wierność mimo uwspółcześnienia realiów, aktualność, nowoczesność, popularność i, po prostu, dobrą jakość.
Drużyna filmowa zrobiła co mogła, wskazując na to, że Ritchie potrafił zachwycić masową publiczność nową, nieco podkręconą wersją Sherlocka osadzonego wciąż jednak jakoś tam w czymś, co z daleka może wyglądać jak amerykański pogląd na to, jak mógł wyglądać wiek dziewiętnasty. Burt Wolder, kapitan owej drużyny (z ramienia podcastu I hear of Sherlock...) pokusił się nawet o przedstawienie niezwykle imponującego wykresu, który pokazywał, jak oglądalność Sherlocków wzrastała gwałtownie w okresach, w których pokazywano adaptacje utrzymane w epoce (i malała wówczas, gdy na przykład Rathbone z Bruce'em kręcili potworki o Sherlocku w Waszyngtonie i tym podobne).
Drużyna trzecia - to, jak wspomniał Sherlockista - rozczarowanie na całej linii. Prezentacja ta, czytana niestety przez organizatorów, była w zasadzie zbiorem refleksji różnych członków ekipy, które w większości mówiły mniej więcej tyle, że, no kurczę, jakoś tak głupio, jak ten Holmes poza swoją epoką jest pokazywany... i że chyba Sherlock w XIX w. to wierniej i fajniej... i że XIX-wieczny Londyn jest wierniejszy i fajniejszy... Autorzy ewidentnie nie wzięli pod uwagę, że taka "strategia" argumentacyjna pracuje również na rzecz filmu Ritchiego i nie zadali sobie trudu, by zdobyć się  na jakiekolwiek konkretne przykłady udanych adaptacji utrzymanych w epoce (a z filmów z Brettem można by wyciąć stosy wspaniałych typowo dziewiętnastowiecznych momentów). Nie wspomnieli też o zasługach klasycznych adaptacji dla podtrzymania tradycji i w ogóle zamiast na podkreślaniu zalet przebrzmiałych już jak widać sław holmesowego świata, skupili się na promocji strony jednego z członków drużyny...
Po tych prezentacjach nadszedł czas na dyskusję, w której wszyscy radzili sobie nieźle, ale też i pytania były stosunkowo przyjazne. A to, jak obejść (wydumany przez współczesnych faszystów z działu cenzury, zdaniem Sherlockisty) problem pokazywania Holmesa z używkami, a to o wątek homoseksualny... takie tam typowe holmesowe świergolenie. Bardzo miłe, ale zupełnie niekonkluzywne. (Ani Shk ani Czytelniczce, których wymianę zdań na żywo można zresztą poczytać na fan-stronie Sherlockianów, nie udało się niestety zmieścić z własnym pytaniem).
Sherlockista był więc naprawdę i szczerze zdumiony wynikami debaty:
A konkretnie faktem, że aż tyle osób zmieniło zdanie (!) i dopiero po debacie wybrało opcję "Niezdecydowany". Sherlockista wahał się tylko, czy głosować wciąż na to, co w sercu swoim uważa za najlepsze dla Holmesa, czyli Drużynę 3, czy uszanować tego, kto bezwzględnie najskuteczniej przedstawił swoje racje w debacie (Drużyna BBC). Czemu inni uczestnicy zmienili zdanie tak, jak zmienili, a zwłaszcza już czemu zarówno odpłynęli zarówno od ekipy BBC jak i od ekipy filmowej (która zaprezentowała się całkiem przyzwoicie i nie powinna była nikogo zniechęcić) - tego ShK nie pojmuje w ogóle. Bo - co jest wnioskiem końcowym organizatorów - że Debata pokazała wyraźnie, jak wspaniały, zaskakująco zwarty, liczny i zdeterminowany jest fandom nowego Sherlocka BBC, to Sherlockisty nie dziwi wcale. Bardzo dobrze! Przypomniał sobie dziś ShK The Great Game i zachwycił się od nowa :)

***

A skoro mowa o Sherlocku BBC, to obiecane w tytule nowe, nieznane wcielenie poznał Sherlockista przypadkiem, dzięki pewnemu doniesieniem, które otrzymał już jakiś czas temu. Wyczytał mianowicie, że w Seulu furorę robi musical na podstawie ACD, obejrzał zdjęcie:














...i jako wielki wielbiciel nie tylko Holmes-musicali (o tym wciąż czeka Czytelników kiedyś wielka notka), ale i faktu, że na Dalekim Wschodzie Sherlock czczony jest co najmniej jak Chopin, zapragnął nad życie wysłuchać chociaż fragmentu. Fragmentu, niestety, się nie doguglał, ale za to...



...przecież to brzmi, jak gdyby Cumbi się w Seulu urodził... :D

2 komentarze:

CheshireCatto pisze...

Jakoś wyniki debaty mnie nie zaskoczyły. Tylko trochę szkoda średniego występu Tradycjonalistów. A notki z sherlockistycznymi musicalami pożądam bardzo :P Z tego co pamiętam, istnieją dwa - wcześniejszy "Baker Street: A Musical Adventure of Sherlock Holmes" i "Sherlock Holmes - The Musical". Szczerze mówiąc, wolę ten pierwszy, chociaż słyszałam z niego zaledwie jedną piosenkę :P Porównując piosenki-o-geniuszu-Holmesaz obu musicali, czyli "Look Around You" i "It's so simple", zdecydownanie, wolę ten drugi utwór. Jest zabawny, bardziej kanonicznie oddaje relację Holmes / Watson / Klient, i pomimo, że w "Look around you" mamy piękne słowa "He's an artist, Lestrade~!", a "It's so simple" kończy się "It's elementary!", to i tak to jest najgenialniejsza piosenka z Sherlockiem jaką słyszałam <3

"HOLMES
Does it astound?
What other possible solution could be found?

It's all so simple,
absurdly simple.
Why do people always fail to realize
that it's not enough to merely use their eyes?
They keep going round half blind,
never using what's behind.

WATSON
You see, it's simple.

GREGG
Oh yes, it's simple.

WATSON & GREGG
However difficult it might at first appear.

HOLMES
And it isn't hard to place there's a woman in the case.

WATSON & GREGG
Oh, no, it's simple, so very simple.
It's as simple—

WATSON
Now, Holmes, look here!
How on earth could you know that there's a woman involved in his case?"
___________
News od Kota, jeszcze ciepły:
w aktualnym Focusie Ekstra 8/2011 - "Najsłynniejsze śledztwa, skandale, afery, morderstwa" są 2 artylkuły o Sherlocku. Jeden oSherlockxAdler i prawdziwej Irenie, z którego nie dowiadujemy się niczego nowego, ot, może tylko poznajemy 3 nazwiska prawdopodobnych Adlerowych oryginałów, ich życiorys jest ledwo nakreślony, wszystko jest nastawione na jedną główną i jedynie słuszną podejrzaną. Wstęp zajmuje prawie połowę artykuliku (:/), i autor określa nas szerlokistami, co trochę dziwnie mi wygląda, mi, przyzwyczajmnej do pisania tego określenia z angielska. Za to autor b. chce popisać się wiedzą, streszcza trochę krytyczną kondycję SH w Polsce przed filmem z 2009, streszcza historię Holmesa itd. Za to popełnił karygodny błąd: uznał, trochę niepewnie wprawdzie, że Sherlock był zakochany w Irenie. Nawet słowami Watsona wzgardził. Dla mnie SH po prostu był w szoku, że baba, tak, przedstawicielka płci pięknej z której sobie czasem drwił, go pokonała. Ogólnie skłaniam się do tezy, że Sherlock był po prostu aseksualny, EWENTUALNIE mógł być lekko zauroczony Violet Hunter. Za to popieram jego pomysł na uczczenie w Polsce Sherlocka pomnikiem ^^ Drugi artykuł bardziej opiera się na Doylu jako detektywie i wpływie jego spraw na dzieła z Sherlockiem. Ne jestem jakąś znawczynią życiorysu ACD, ale ogólnie ten artykuł, ~2,5 raza dłuższy od poprzedniego jest, według mojej wiedzy, raczej rzetelny. W postaci mini ciekawostki przedstawiono nawet, że House pochodzi od Holmesa :P Ogólnie polecam, nawet fajne do poduszki (i są artykuły o moich ulubionych postaciach, zarówno fikcyjnych i prawdziwych: kapitanie Nemo [że Julek Verne chciał uczynić z niego Polaka-antyzaborczego-patriotę najpierw, tylko wydawca mu zakazał - małe rozwinięcie znanego tematu], Banachu, Józefie Wrońskim, Kubusiu Rozpruwaczu [klasyczne dywagacje, czy KR był Polakiem i pochodził z Wawy], Golemie, Frankensteinie) :>

Justeene pisze...

Kilka lat temu natknęłam się na stronę internetową musicalu "Holmes!". Obecnie już jej chyba nie ma, ale z tego co pamiętam wydane zostało nawet CD z piosenkami ze spektaklu.

Było też coś takiego: http://www.villagevoice.com/2007-09-25/theater/sherlock-holmes-the-early-years/ ale sukcesu chyba nie odniosło - patrz sam koniec recenzji ;)

A na koniec, tak z innej beczki, bo nie mogę się powstrzymać, choć na pewno już wszyscy widzieli: http://www.youtube.com/watch?v=oNgwec_okCg&list=UUnokxRIhgwRe7RmrSjHVZBQ&feature=plcp :)))