sobota, 5 listopada 2011

Ważne! Wielka debata! BBC-Sherlock, Ritchie-Downey i Rathbone-Brett! I miłość.

Sherlockista wspominał już o The Great Sherlock Holmes Debate, ale wówczas nie wiedział jeszcze wielu różnych rzeczy, niektórych zupełnie wspaniałych.
Po pierwsze, debata jest częścią promocji książki Charlotte Ann Walters pod tytułem "Barefoot on Baker Street"...

... która jest bardzo sympatycznie się zapowiadającą  historią dziewczyny o imieniu Red, jej perypetii i spotkania z wielkim Sherlockiem. Charlotte Ann Walters sama porwała się na niemało w ramach reklamy swojej książki: przez 56 dni do debaty codziennie opisuje w blogu jedno z opowiadań z Kanonu. Sherlockista ciekawie zerknął na kilka z tych eseików, ale są, niestety, rozczarowujące. W zasadzie składają się z luźnego streszczenia i kilku oczywistych refleksji - na przykład w podsumowaniu jednego z ukochanych opowiadań ShK, DEVI, Autorka zauważa, że można w nim znaleźć jeden z ulubionych dialogów sherlockistów wszechczasów ("Śledziłem pana" - "Nikogo nie widziałem" - "Tyle właśnie może pan zobaczyć, kiedy to ja pana śledzę") oraz, że znajduje się w nim szczególnie wzruszająca scena (serdeczne przeprosiny Holmesa, dzięki którym Watson ma rzadką okazję wejrzeć w jego serce). No, nie wie Sherlockista, czy taki cykl ma jakąś szczególną wartość, chyba, że dla studentów literatury angielskiej, którzy Holmesa nie lubią, a muszą zaliczyć całość na egzaminie z kursu, który nieopatrznie wybrali.
Drugie rozczarowanie - tym razem potężne - czyhało na Sherlockistę tuż za winklem.
Za winklem bowiem znalazł składy trzech drużyn występujących w debacie. Pierwsza z nich, broniąca interesów BBC-Sherlocka, od początku interesowała go najbardziej, ponieważ sam zamierzał stanąć po jej stronie. Pełen skład w skrócie znajdą Czytelnicy tu:


Jak widać, oprócz zupełnie oczywistego członka: Sherlockology, która jest przesympatyczną i bardzo aktywną fan-stroną serialu BBC, a także kilku innych znanych postaci - w tym przedstawianej wyżej Charlotte Walters, szefa SHSL i nieznanych bliżej polskiemu czytelnikowi autorów, jest w tej drużynie, i to w prestiżowej roli kapitana cały nowy holmesologiczny podcast. Baker Street Babes (odcinki i więcej informacji do ściągnięcia tu) to przesięwzięcie fanek Holmesa z Ameryki i Wielkiej Brytanii, które z założenia miało być pierwszym holmesologicznym podcastem (autorki przegapiły wielokrotnie tu chwalony i na stałe podlinkowany w pasu po lewej I hear of Sherlock Everywhere :D) i to w dodatku kobiecym. Pierwszy, jak już wiemy, nie jest, kobiecy jest bez wątpliwości. Aż do bólu. To serduszko na czubku fajki to tylko wierzchołek góry lodowej. Sherlockista - sam, wbrew używanym końcówkom gramatycznym, płci żeńskiej - być może wykazuje się tu dość absurdalnym męskim szowinizmem, ale takiego stężenia stereotypowej kobiecości w holmesologicznym przedsięwzięciu po prostu nie jest w stanie znieść. Usiłował przesłuchać dokładnie dwa odcinki - pierwszy i najnowszy - i za każdym razem wymiękał po trzeciej minucie dziewczęcych chichotów autorek. Wymiękał, ale twardo słuchał dalej. I już nie licząc irytujących achów i śmieszków kompletnie nie potrafił się wywodami pań zainteresować. Absolutnie nie wątpi ShK, że, nie licząc może wpadki z "I hear...", wszystkie autorki są oddanymi holmesistkami i świetnie się znają na all-things-sherlockian. Mało tego, jest nawet Sherlockista głęboko przekonany, że BSB wybrały najlepszą drużynę (przypomina: BBC-Sherlocka) i powiodą ją do zwycięstwa. Nie ma też nic przeciwko idei, by o Holmesie mówić po dziewczęcemu - sam nigdy nie usiłował wykreować sobie szczególnie szorstkiego i machoidalnego image'u. Ale tego podcastu chyba nie zdzierży, choćby z powodu koszmarnej piosenki na początku i nieznośnego zalotnego tonu całego przedsięwzięcia (dlaczego sherlockiści płci męskiej gadają sobie po prostu o Holmesie, a sherlockistki muszą przy okazji jeszcze podkreślać, jakie są od tego seksi?).

Tymczasem jego faworyci z "I hear..." wystąpią, co może trochę dziwić, w Drużynie Ritchiego-Downeya:
Sherlockista rozumie to o tyle, że ekipa "I hear..." od początku nie była źle nastawiona do filmowych Sherlocków z Downeyem, przeprowadziła też linkowany tu kiedyś długi wywiad z Klingerem, który był konsultantem ekipy WB. A poza tym, wbrew temu, co twierdzą niektóre Czytelniczki ;), to naprawdę nie jest taki zły Sherlock i można się kłócić, czy to aby nie Ritchie lepiej popularyzuje ACD w 21 wieku. Nie zapominajmy, że debata dotyczy raczej tego, kto zapewnia Sherlockowi lepszą przyszłość w popkulturze - a nie, kto zrobił najlepszą adaptację dla geeków.

Najmniej znanych twarzy, nie licząc może linkowanego również z lewej strony Sherlockianów Alastaira Duncana, pojawiło się w ekipie tradycjonalistów, czyli nieformalnego fanklubu Jeremy'ego Bretta:

Ekipa ta została dokooptowana do imprezy najpóźniej, ale trudno byłoby sobie wyobrazić porządną debatę nad (najprawdopodobniej świetlaną) przyszłością Sherlocka Holmesa bez przypomnienia Rathbone'ów, a zwłaszcza legendarnej serii Granady z jej nieodżałowaną, wielką ekipą w składzie Brett, Burke i Hardwicke. Gdyby nie ta seria, gdyby nie ta ekipa, to ani Sherlockisty ani Sherlockianów być może w ogóle by tu nie było (co zupełnie nie znaczy, że jest to jedyny wspaniały Holmes, którego ShK pokochał).

Na koniec wreszcie, czekały Sherlockistę te dwie najwspanialsze niespodzianki. Po pierwsze, debata - oprócz promocji Charlotte Walters - służy sprawom zaiste godnym:

W skrócie: ratujemy dom ACD w Undershaw (w sprawie szczegółów patrz etykieta na dole), walczymy o pośmiertną BAFTę dla Jeremy'ego i reklamujemy cudowny blog Always1985. W takim przedsięwzięciu nie wypada wręcz nie wziąć udziału.
I - to już ostatni punkt programu - Sherlockista pod tą presją się ugiął :) Jeśli ktoś z Czytelników sprawdzał pełną listę uczestników Debaty na miniblogu mxpublishing, to być może zwrócił uwagę na Kraków, Poland? To właśnie ShK. Co więcej jest na tej liście i druga polska Uczestniczka (z Bydgoszczy) i ta Uczestniczka to Czytelniczka Sherlockianów. Po tych wspaniałych wiadomościach (o miejsca w Debacie wcale nie było łatwo) i po zbadaniu gruntu, myślał Sherlockista, że wszystkie trudności już za nim i gdy dziś otrzymał linka rejestracyjnego, popędził na właściwą stronę, wpisał dane i w punkcie "którą drużynę popierasz przed debatą?" pewną ręką zaznaczył BBC-Sherlocka. Nie da się chcieć więcej: jest bardzo nowoczesny, lubią go nawet ludzie, dla którego Homes Doyle'a to poczciwa ramota, przyciąga mnóstwo fanów i robi to inteligentniej i subtelniej niż Ritchie, a poza tym jest wierną i naprawdę dobrą adaptacją oryginału. I tak wpatrzył się Sherlockista w swój formularz i już miał wysyłać, kiedy nagle...
... kiedy nagle zaklął szpetnie i z pełnym poczuciem obiektywnej niesłuszności swojego wyboru, z całkowitą świadomością, że wspiera drużynę, która musi przegrać, wbrew wszelkim racjonalnym argumentom kliknął na Team 3 Traditionalists.
Może usłyszał triumfalny Brettowy okrzyk, może zobaczył jego uśmiech, może przypomniał sobie, jak, dumnie wyprostowany, przeprawiał się łodzią do starego zamczyska w poszukiwaniu skarbu i trupa, a może zobaczył Jeremy'ego-Sherlocka w koszuli nocnej na błotnistej Baker Street, udręczonego koszmarami.
A może po prostu przypomniał sobie, że dość żartów, to jest właśnie jego najprawdziwszy, jedyny taki Holmes i że choćby nie wiadomo co mówiły dzisiaj słupki oglądalności - w oczach Sherlockisty nikt od czasów ACD nie zrobił dla Sherlocka więcej. I to jest właśnie, cholera, miłość.

2 komentarze:

Sherlock Kittel pisze...

Chyba cos się spsuło z komentarzami :/ Dostałam powiadomienie o komentarzu Justeene - w którym, co było jak miód na moje serce zgodziła się ze mną między innymi co do Baker Street Babes ;)- a nie ma po nim śladu w systemie... Uprzejmie przepraszam w imieniu bloggera.

Justeene pisze...

Wybaczam ;)