czwartek, 13 grudnia 2012

ShKA - 13 grudnia, M jak MYCROFT

M! Nie ma to jak zostać brytyjskim rządem, być cwańszym od samego Sherlocka Holmesa i dać się zapamiętać wyłącznie jako jego starszy brat. 

Pogłoski jakoby w rzeczywistości czekonotka poświęcona była literce M-jak-Mark-Gatiss-z- parasolem są przesadzone. Trochę.






Mój ulubiony Mycroft.
Jeden z kandydatów.
Zdjęcie wybrane przypadkowo,
tu mógł się znaleźć każdy z nich.
Jak niektórzy czytelnicy komentarzy na Sherlockianowym fejsbuku doskonale wiedzą, miałam pewien problem z wyborem tematu tej czekonotki. M rozpoczyna wiele naprawdę ważnych ałów w Kanonie - Moriarty, nasz Mycroft, Murder, Mystery, MISS, MAZA i tak dalej - a ja od dłuższego czasu wiedziałam, że K i L będą punktem kulminacyjnym kalendarza i dwuczęściowym utworem skupionym właśnie na samym dziele ACD. Nie chciałam Wam w tej sytuacji fundować kolejnej czekonotki w tym samym guście, a i sama po długich i bardzo dla mnie ważnych tekstach (napisałam o Holmesie samym, kanonicznym, najprawdziwszym, Irregularsi przeżywają takie rzeczy) potrzebowałam oddechu i tematu na luzie. I już nawet wymyśliłam Wam M zupełnie zabójcze (będzie! będzie przy innej okazji :), kiedy nagle uświadomiłam sobie coś strasznego. Gdybym zrezygnowała z M jak MYCROFT, to właściwie przy której czekonotce mogłabym wkleić bardzo wiele zdjęć Marka Gatissa z parasolem... um... UMBRELLA? Ponieważ nawet mnie nie przyszło do głowy zbyt wiele fascynujących pomysłów na notkę o roli parasola w Kanonie, postanowiłam, że bez Mycrofta się nie obejdziemy, ale obejdziemy się za to bez jego polifonicznej psychoanalizy.
Urządzimy sobie za to prosty konkurs na najlepszego Mycrofta. Który wygra Mark Gatiss. 

Wybrałam dla Was pięciu najbardziej znanych pretendentów do tego tytułu (ponieważ to konkurs na najlepszego Mycrofta, a nie na Mycrofta najbardziej kanonicznego, samodzielnie wystartuje również Mycroft kanoniczno-pagetowy). Sherlockista jako szalikowiec Marka Gatissa bezstronny juror oceni naszych uczestników w wielu konkurencjach, które dobrał tak, żeby wygrał Mark Gatiss uważa za najistotniejsze w konstruowaniu dobrej postaci w ogóle, a świetnego Mycrofta w szczególności. 

Zaczynamy!

Nasi uczestnicy to:



1) 
Mark Gatiss - Mycroft z Sherlocka BBC


2)


Charles Gray - Mycroft z serii Granady

3) 






4)

Christopher Lee - Saruman, hrabia Dooku, Sherlock Holmes, Mycroft z PLOSH
PLOSH to Private Life of Sherlock Holmes, skądinąd polecany na święta nie tylko przez Sherlockistę, ale także przez legendarnego Zwierza popkulturalnego

5) 


Oto i Pagetowy, czyli najbardziej "oryginalny" Mycroft.


Konkurencje! W każdej z sześciu dyscyplin przeprowadzono najpierw eliminacje, w których wyłaniano finalistów. Z uwagi na ograniczone miejsce zrelacjonuję Wam przebieg tylko tej ostatniej fazy rywalizacji. 


1) Wygląd! Kto wygląda jak najbardziej kanoniczny Mycroft?

W tej kategorii nieoczekiwany rezultat, w finale, oprócz faworyta kategorii, Mycrofta Pageta, znalazł się równiez Stephen Fry (w wersji ubranej).


...i po zaciętej walce kategorię wygrał STEPHEN FRY, który wygląda jak Mycroft Pageta szczerze mówiąc bardziej niż Mycroft Pageta!

2) Wygląd z parasolem!


W finale zmierzył się w samobójczej walce z samym sobą MARK GATISS i wygrał ten z prawej! Pierwsze łatwe punkty dla naszego faworyta uczestnika z numerem 1.




3) Mycroft jako starszy brat Sherlocka.

W finale zmierzyli się:



Mimo znakomitej postawy Marka Gatissa, po morderczej walce punkty powędrowały do CHARLESA GRAYA, który chociaż wyglądał raczej jak ojciec Sherlocka (stąd nie punktuje w żadnej kategorii wizualnej), to jednak cudownie zgrał się z Brettem. Szczególnie w GREE z daleka widać, że bracia Holmesowie są rodziną. MARK GATISS, któremu kibicowaliśmy, wydał się komisji konkursowej jednak o dwa tony za chłodny, chociaż w ostatniej chwili komisja omal nie zmieniła zdania, przypominając sobie, jak przekomarzał się z Sherlockiem na temat swojej słabości do słodyczy. Doszła jednak do wniosku, że Gatiss i tak wygra, więc można zrobić przyjemność Grayowi.


4) Mycroft jako dziwny i podły starszy brat.

Mark Gatiss, mimo jak zawsze znakomitej dyspozycji oraz faktu, że ma na sumieniu sprzedanie reputacji Sherlocka Moriarty'emu odmówił wystąpienia w finale, twierdząc, że sam bałby się


mając takiego brata jak zimny jak noc w systemie Hoth CHRISTOPHER LEE. W tej sytuacji to ten ostatni uczestnik zebrał swoje pierwsze punkty w konkursie.


5) Mycroft jako brytyjski dżentelmen-ekscentryk.

Oto finaliści:


Komisja konkursowa długo i z zachwytem wpatrywała się w zdjęcia Stephena Frya w kostiumach z epoki oraz wsłuchiwała się w jego głos, który jest właściwie żywą definicją elegancji, kiedy, niestety, przypomniała sobie o wersji Frya nieubranej, wzdrygnęła się - nawet nie tak w ogóle na myśl o nieubranym Fryu, ale na myśl o nieubranym Mycrofcie, a szczególnie: o nieubranym brytyjskim dżentelmenie w obecności damy - i po namyśle z bólem serca musiała Stephena Frya zdyskwalifikować. Zwycięzcą kategorii został w tej sytuacji jednogłośnie MARK GATISS, którego szczególnie mocną stroną jest umawianie się na spotkania na opuszczonych parkingach przy pomocy bankomatów oraz ulicznych kamer - kogóż jeszcze stać na takie gesty! Ktoś inny, nie tak doskonale ekscentryczny, poszedłby na łatwiznę i sięgnął po telefon. Ktoś inny - ale nie On on!


6) Mycroft - odludek i założyciel Klubu Diogenesa.

W tej kategorii niezwykle zacięty pojedynek. Konkurencja zaczęła się od przykrego incydentu z Charlesem Grayem:

który żądał ponownego przeliczenia głosów za jego kandydaturą. Niestety, okazało sie, że żadne nie padły, w notatkach komisji znalazła się nawet uwaga "ten to mógłby zostać zawodowym animatorem imprez i wygląda, jak gdyby co tydzień chodził na balangę z przyjaciółmi". Charles Gray poczuł się urażony i wycofał się z dalszego udziału w konkursie.

W finale długo zmagali się przyprawiający potencjalne towarzystwo o ciarki na plecach Christopher Lee:

 oraz cudownie lodowato zniechęcający Mark Gatiss.

Długo prowadził Christopher Lee, szczególnie że połowa komisji stwierdziła, że też się go trochę boi oraz że nie ma pewności, co właściwie robią członkowie Klubu Diogenesa, poza tym, że milczą. Na ostatniej prostej Mark Gatiss przysłał jednak zdjęcie, które podbiło serce komisji konkursowej, ponieważ dowiodło jednoznacznie, że woli parasole od ludzi. Coś, co powiedziałby o sobie zapewne niejeden członek Klubu Diogenesa! Umbrellas don't talk.



Proszę Państwa, znów wygrywa MAAAAARK GATISS!
Po tej konkurencji to Christopher Lee oświadczył, że nie życzy sobie, by dalej brać pod uwagę jego kandydaturę, co, prawdę mówiąc, wystraszyło komisję konkursową, bo nie wiadomo, co on teraz zrobi...

W pośpiechu przeprowadzono zatem zawody w ostatniej konkurencji!

7) Wywieranie stosownego wrażenia.



Na placu boju pozostali już tylko Mycroft Pageta, który niestety nie podesłał nam więcej materiałów graficznych oraz Mark Gatiss!

 Wydawałoby się, że postać, która pojawiła się w Kanonie dwa razy, ale na zawsze weszła do popkulturowego "otoczenia Holmesa" i na własnym bracie robiła takie wrażenie, że każdy telegram budził powódź ekscytacji i spekulacji, ma nagrodę w kieszeni.
Mark Gatiss odpowiedział jednak filmem, w którym pojawił się na kilkanaście sekund, po to, żeby porozmawiać przez chwilę przez telefon z młodszym bratem (znowu napsocił), i zrobić przy tym jedną, wszystko mówiącą minę. Komisja musiała przyznać, że a) jest to jej ulubiony epizod z całego serialu "Sherlock", b) ulubionym fragmentem tego epizodu komisji jest ta scena, c) jest to naprawdę bardzo krótka scena, a Mycroft zakasował w niej cały film. 



W tych okolicznościa komisja z radością  z poczuciem dobrze wykonanego zadania, obiektywnie i bezstronnie, po długich naradach, przyznała oficjalny tytuł Najlepszego Mycrofta panu MARKOWI GATISSOWI!

A potem z przykrością poinformowała laureata, że nagrodą w konkursie była nieśmiertelna sława, a nie ciastka.



10 komentarzy:

Ysabell pisze...

Nie mam tu możliwości przekreślania, więc nie mogę napisać tak ładnie jak Ty, ale i tak przepiękny Mark Gatiss, znaczy, chciałam powiedzieć, przepiękna notka... :)

Jako, że Mycrofta zawsze uwielbiałam (w przeciwieństwie do Sherlocka, za którym -- aż do zobaczenia Bretta -- nie przepadałam), ta czekoladka jest dla mnie idealna. Do tego jeszcze legendarny zwierz, no po prostu cudo.

Mark Gatiss, to Mark Gatiss -- jak dla mnie zdecydowanie najlepszy spośród scenarzystów Sherlocka i drugi spośród ulubionych aktorów tego serialu (o krótki łeb za Freemanem), a poza tym jest po prostu Markiem Gatissem i to jest jego podstawowa zaleta.

A Mycroft.. Ooo z Mycroftem to już inna sprawa, Zawsze go bardzo lubiłam i trochę mu współczułam, bo już u ACD miał na głowie cały świat i swojego dziwacznego brata na dokładkę. I tak sobie myślę, że Mycroft Holmes po prostu zawsze zachowywał się tak, jakby był nie tylko starszym bratem Sherlocka, ale w ogóle starszym bratem Wielkiej Brytanii.

Dzięki za cudną notkę. :)

Anonimowy pisze...

Cholera, no. Nie jestem w stanie się zalogować przez swoją pocztę a nie znoszę pisać jako anonimowy! No trudno, tu znowu Megana.
Mycroft Gatiss! :D Facet jest w serialu idealny. I jako aktor i jako scenarzysta. Wielbię go PRAWIE tak jak Sherlocka. Fotki i sama notka - po prostu tylko oblizywać paluchy ze ściekającej czekolady!
Pozdrawiam dziękczynnie!

Anonimowy pisze...

Najlepsza czekonotka ever.! Inne też były dobre ale ta jest doskonała.

Adeenah pisze...

Rozumiem żal z powodu pozbawienia Mycrofta-Frya ubrania. Stephen Fry jest wg mnie idealnym kandydatem na braciszka Sherlocka - jedyne czego mu brakuje, to odpowiedni scenariusz uwzględniający charakter postaci. Z całym szacunkiem dla Guya Ritchiego i spółki, ale zepsuli naprawdę świetną rolę.
Ogólnie notka miodna. To znaczy czekoladowa, ale jakby wypchana czymś jeszcze smaczniejszym ;)

Anonimowy pisze...

Aharper (hasło 608 ndomisy): A mnie zawsze zastanawiało skąd takie dziwne imiona? Sherlock i Mycroft? Mycroft to raczej nazwisko. Nie udało mi się znaleźć nikogo innego poza Holmesami o tym imieniu, co biorąc pod uwagę rozmiar i wiek fandomu jest zaskakujące.

Sherlock Kittel pisze...

@ Aharper
Myślę, że brak osób o takim imieniu może dowodzić pewnej wyższości fandomu Sherlocka nad fandomem telenowel brazylisjkich, który nie znał litości dla swoich dziatek ;) Tak serio, to wszystkie pomysły Doyle'a były dziwne na te imiona, a biografowie Holmesa zwykle zakładają, że Sherlock to było właśnie nazwisko (są różne hipotezy co do tego jego posiadacza, po którym nasz Sherlock dostał imię), a Mycroft to nazwa miejscowości i tym podobne rozwiązania. Nie mam pojęcia, czemu Doyle nie nazwał go jakimś zwykłym Thomasem, ale trzeba mu przyznać, że nosa miał nieprawdopodobnego. Sherlock to praktycznie rzeczownik pospolity, jak elektroluks :)

Anonimowy pisze...

aharper: Czy jak ja piszę to mój komentarz widać zanim ja go opublikuję? Moje pytanie w pierwotnej wersji brzmiało "co biorąc pod uwagę kilka Izaur w naszym kraju oraz rozmiar i wiek fandomu SH jest zaskakujące" ale po chwili uznałam, że mieszania fandomów ma swoje granice.

Sherlock Kittel pisze...

Po prostu great minds thing alike! :)

Sherlock Kittel pisze...

*think oczywiście, jak widać może think ale już write to nie bardzo :)

ninedin pisze...

Jeeej, jaka rew3elacyjna notka!