Wywiad z Benedictem Cumberbatchem (zna go Sherlockista stąd) - i same dobre wiadomości.
Po pierwsze, ponoć premiera już 25 lipca. Chociaż Sherlockista zetknął się z opiniami, że grozi to "niedopromowaniem" serii i być może jest sposobem na ukrycie wstydliwych jej braków, nie potrafi ukryć, że nie może się doczekać. Więc się cieszy. Trochę niepokoi rozbieżność między tak szybką premierą a raportowanymi wcześniej w tym blogu opóźnieniami w produkcji wynikłymi ze złej oceny pilota. Czyżby jednak przymknięto oko na niedoskonałości? przekonamy się. Chwilowo program BBC One nie sięga jeszcze tak daleko by zweryfikować datę premiery Sherlocka samodzielnie.
Po drugie, tytuł pierwszego odcinka brzmi A Study in Pink, co jest uroczym i uroczo współczesnym (ShK ma wrażenie, że upodobanie do różu jest obecnie dość trendy i sam owemu trendowi zresztą uległ) nawiązaniem do STUD. Zamiast szkarłatu krwi będziemy mieli różową kreację ofiary - samobójczyni, której wypadek budzi wątpliwości. Ale to nie wszystko!
Po trzecie, i najważniejsze, jak na STUD przystało, zobaczymy jedną z ukochanych scen każdego sherlockisty: pierwsze spotkanie Holmesa i Watsona!
Po czwarte, jak Sherlockista wyczytał na tej stronie, z której zresztą pożyczył poniższe bardzo zachęcające zdjęcie, sylwetki Sherlocka Holmesa i dr Johna Watsona, zgodnie z obietnicami Moffata i Gatissa, zostały tylko przeniesione we współczesne realia, ale nie fundamentalnie odmienione. Nowy Sherlock wciąż jest geniuszem, który potrzebuje, by pragmatyczny Watson sprowadzał go na ziemię. Nie rozpoznaje już jednak maszynistek po czubkach palców tylko pilotów po kciuku i programistów po krawacie. Ponadto jak obiecuje Benedict, jest w filmie dobry stary Londyn - i świetne nowe pomoce technologiczne.
Sherlockista wyzna, że ma coraz większą ochotę, by wreszcie obejrzeć tego 71-ego Sherlocka na ekranie! (licząc, naturalnie, bardziej znanych odtwórców roli głównej, a nie poszczególne produkcje)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz