czwartek, 12 maja 2011

[ekspres sherlockistyczny, wyd. poranne, Sherlock 2 Ritchiego]

Na początek, krótkie podsumowanie krótkiego wywiadu z Jaredem Harrisem, który bez znawstwa czy miłości, ale z rozsądkiem, sympatią i dystansem opowiada o swojej roli Moriarty'ego w sequelu produkcji Ritchiego.
Harris zdaje sobie sprawę, że postać super-zbrodniarza trochę się już w kulturze masowej wytarła i że trzeba wielkiej ostrożności, by nie popaść w parodię (nawiasem, Sherockista jeszcze raz z szacunkiem kłania się autorom BBC za to, że im się udało). Jednym ze sposobów Harrisa/Ritchiego na to, by uniknąć śmiechu na sali, jest między innymi wprowadzenie zakazu tłumaczenia się dla Moriarty'ego. Im więcej bohater gada, tym mniej grozy i szacunku budzi, a to, że jest groźny trzeba po prostu pokazać. Nawet najwymyślniejsze deklaracje Napoleona Zbrodni nie wywrą na publiczności większego wrażenia.
Pod koniec wywiadu pojawia się inna ciekawa - a dla niektórych Czytelników pewnie wręcz niepokojąca -  uwaga. Harris twierdzi, że na pewno będą jeszcze nowe filmy o SH, tylko nie jest pewien,  czy się w nich pojawi. Jednak powiedziane jest to tak, że trudno stwierdzić, czy to zapowiedź planów ekipy Ritchiego, czy wyraz generalnego i niezbyt kontrowersyjnego przekonania, że na pewno "ktoś jeszcze jakiegoś Sherlocka kiedyś nakręci".

A drugie doniesienie dotyczy kostiumów. Wierni Czytelnicy być może pamiętają poprzedni wywiad z Jenny Beavan relacjonowany na Sherlockianach i dotyczący pierwszej części Sherlocka Ritchiego. Teraz czas na nowości.
Sherlockista od razu przyzna nie był zachwycony informacjami, które można wyłuskać z jej wypowiedzi. Ponoć mnóstwo jest scen kaskaderskich (tego się obawialiśmy), a Ritchie zażyczył sobie nawet, żeby dodawać mu więcej lycry. Beavan poszukuje nawet jakichś specjalnych materiałów... Zdjęcia dodanego do wywiadu Sherlockista wyjątkowo nie ukradł, bo jest paskudne (można je obejrzeć pod linkiem podanym poniżej).
Poza tym, zobaczymy ponownie trochę starych kostiumów, co ma dodać postaciom realizmu. Sherlockiście kojarzy się to raczej z ubieraniem animowanych czy komiksowych postaci zawsze w te same stroje, ale niech już Beavan będzie. Na pewno dobrym ruchem jest natomiast eleganckie strojnie Stephena Fry'a jako Mycrofta. Beavan żartuje, że Fry, nawet ubrany najsztywniej jak tylko się da, sam z siebie wygeneruje wystarczająco wiele oryginalności, polotu i ducha queer. Sherlockista nie mógłby zgodzić się bardziej. A myśl o tym, że Mycroft też miałby włóczyć się gdzieś po rynsztokach w ubłoconych spodniach i bez koszuli była tak przerażająca, że nawet mu do głowy nie przyszła. Moriarty nas zaskoczy, powracająca tylko na sekundkę Irene Adler będzie miała wielką instalację na tyłku*, a Noomi Rapace w roli głównej kobiety filmu jest cyganką.

Całość, dla zainteresowanych, tu

Sherlockista powoli zaczyna godzić się z myślą, że Stephen Fry może być jedynym, co będzie go powstrzymywało od płaczu w grudniu 2011. Pociesza się jednak faktem, że tak samo dramatyzował przed poprzednią częścią, do której dał się przekonać w pierwszych paru minutach... ;)

---
* Sherlockista kompletnie nie zna się na ciuchach w ogóle, a na ciuchach "z epoki" (którejkolwiek), nie zna się do kwadratu. Ma na myśli, że IA będzie miała "big bustle", czyli to coś, co wypycha spódnicę  w kreacjach z końcówki 19 w.

Brak komentarzy: